Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Krystian Wieczorek niechętnie mówi o swoim życiu osobistym, rodzinie. W naszej rozmowie w 2019 r. aktor opowiedział jednak m.in. o swojej drodze do Boga.
Przez większość życia byłem duchowym cwaniakiem, trochę orientu, trochę czegoś innego. W końcu pomyślałem, że mam pod ręką tradycję, po co szukać dalej? Może zadecydowała taka męska ciekawość – skoro coś zaczynam, to konkretnie, z pełną świadomością i wiedzą. Pomyślałem, że gdybym miał zostać ateistą, to chciałbym wiedzieć, co odrzucam. Były też ciekawe spotkania – ktoś podesłał Szustaka, innego kapłana. Kiedy masz do czynienia z przeciętnym kościołem, takie olśnienia dużo wnoszą. Szukasz głosu, który ci odpowiada i nie ma w tym nic złego!
Krystian Wieczorek o raku w Kościele
Dziś aktor, w rozmowie z tygodnikiem „Wprost” ponownie odwołuje się do tematu wiary. Przyznaje, że choć regularnie uczestniczy w życiu Kościoła (jego zdaniem, nie ma wierzącego-niepraktykującego), to nie ma bezkrytycznego stosunku do instytucji. Z wieloma jej działaniami się nie zgadza. Tu Wieczorek wymienił choćby kwestię miejsca kobiet w Kościele. Nie chciał rozwijać tego tematu, dodał jednak:
Pozostanę jednak na poziomie ogólności i łagodnej metafory: […] Jak masz takiego raka, który toczy twoją rodzinę i nic z tym nie robisz, ten rak ma przerzuty. I w kościele tak jest: to nie jest incydent, który ma miejsce i zanika, wycisza się, nie. On się reprodukuje, bo system nic z tym nie robi
„Wybieram lekarza, który mi pasuje”
Wieczorek nie godzi się także z tym, że kościelny system daje miejsce „takim dekarzom czy organizatorom”, ale zakazuje wypowiedzi w mediach ks. Adamowi Bonieckiemu. Dodał, że wątpliwości w życiu są niebezpieczne, ale już szczególnie w świecie dogmatów.
Niby jestem w Kościele, ale też z pewnymi rzeczami się kłócę, polemizuję. Inaczej nie potrafię.
Stąd decyzja Wieczorka m.in. o chodzeniu na mszę do różnych kościołów, ciągłym poszukiwaniu przestrzeni dla siebie:
Wybieram lekarza, który mi pasuje, który mnie leczy, a nie takiego, który wyczynia wokół mnie jakieś szamańskie obrzędy. […] Gdy zachodzę, lekko uprzedzony poprzednimi doświadczeniami, do jakiegoś małego kościoła, a tam ktoś nagle odpala taką petardę, mówi coś takiego, że cała moja głupota zostaje upokorzona i znika. Takie spotkania są jak dynama, jak drogowskazy.