Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 10/12/2024 |
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Odcinam się od toksycznej relacji. Czy to chrześcijańskie?

relations toxiques

© fizkes - Shutterstock

Aliénor Strentz - 15.12.21

Naśladujmy Chrystusa, który nazwał zło po imieniu i ostrzegł swoich uczniów. Nie próbował jednak nikogo kontrolować.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W swojej książce When to Walk Away. Finding Freedom from Toxic People (tłum. Kiedy odejść, czyli jak się uwolnić od toksycznych relacji) Gary Thomas w oparciu o Biblię wyjaśnia, dlaczego chrześcijanin powinien umieć zdystansować się od „toksycznych” osób w swoim otoczeniu.

Jest to przesłanie, które dość rzadko można usłyszeć w chrześcijańskich kręgach, a które zasługuje na to, by bliżej mu się przyjrzeć.

Zdaniem chrześcijańskiego pisarza Gary’ego Thomasa „osoba toksyczna” to nie tyle konkretny typ osobowości, co raczej „toksyczny efekt”, jaki relacja z nią wywołuje w nas. W kontakcie z kimś takim tracimy pokój ducha i radość, rozwija się w nas silne poczucie winy i zniechęcenie. Czujemy się nieustannie kontrolowani i sprowadzani do parteru. A to stanowi poważne zagrożenie dla naszego powołania i zdrowia psychicznego.

1TOKSYCZNA OSOBA CZY RELACJA?

Termin „toksyczny” odnosi się do trucizny, która stopniowo uwalnia się do naszego życia na skutek kontaktu z osobami, które w ten sposób określamy. Tymczasem dany człowiek może wywierać taki wpływ na nas, a na kogoś innego już nie. Innymi słowy – chodzi raczej o „toksyczną relację”, nie „toksyczną osobę”. W jaki jednak sposób powinniśmy – jako chrześcijanie – poradzić sobie z tego typu relacją?

Poprzez swoje własne zachowanie i poprzez rady, których udziela swoim uczniom, Chrystus wskazuje nam właściwy sposób postępowania.

Odejdźmy, gdy nas prześladują i… strząśnijmy pył ze swoich nóg

W Ewangelii wg św. Mateusza (Mt 10,11-14) Jezus nakazuje uczniom, by oddalili się od miejsc, w których zostali odrzuceni, a więc prześladowani. Innymi słowy, jeśli mieszkańcy jakiegoś miejsca decydują się nie słuchać uczniów, ci ostatni mają opuścić taki dom, „strząsając proch ze swoich nóg”. Istotnie – Żydzi mieli w zwyczaju strząsać z nóg pył pochodzący z pogańskiej ziemi. Przy pomocy tego gestu wyrażali swój dystans wobec tych, którzy nie oddawali czci Bogu. Podobnie i nas Jezus prosi o odcięcie się od takich osób czy też – jak byśmy to współcześnie określili – o to, byśmy „nie wchodzili w ich grę”.

Jezus mówi to zresztą zupełnie wprost w innym miejscu:

Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Mt 7,6

Szukajmy przede wszystkim Królestwa Bożego, a nie naszej dobrej reputacji

Jezus nakazuje swoim uczniom „starać się naprzód o Królestwo Boże” (Mt 6,33). W XXI wieku w dalszym ciągu naszą – jako uczniów Chrystusa – misją powinno być szukanie Królestwa poprzez dawanie świadectwa o Dobrej Nowinie. Tymczasem jakże często tracimy czas, przede wszystkim w mediach społecznościowych, odpowiadając na zarzuty i próbując usprawiedliwić się przed osobami, których jedynym dążeniem jest agresja. W takiej sytuacji wszelkie wyjaśnienia są stratą czasu i mają na celu przede wszystkim obronę naszej dobrej reputacji, a nie szerzenie Królestwa Bożego.

Przed Herodem, którego porównał zresztą do lisa (Łk 13,32), w dniu, w którym zostanie ukrzyżowany, Jezus decyduje się zachować milczenie (Łk 23,8-9).

Módlmy się za naszych nieprzyjaciół

Poza zdystansowaniem się i skoncentrowaniem się na poszukiwaniu Królestwa, Jezus nakazuje swoim uczniom kochać, błogosławić i modlić się za nieprzyjaciół, to znaczy za tych, którzy źle ich traktują i prześladują (Mt 5,44). Modlitwa za nieprzyjaciół w efekcie przynosi nam ukojenie, niweluje zgubny wpływ naszych „widzialnych i niewidzialnych” wrogów, a także odrywa nas od trosk tego świata, aby na nowo ukierunkować nas na nasze powołanie i wyjątkową relację z Chrystusem.

W XX wieku św. Faustyna zostawiła nam wskazówkę co do tego, jaką postawę należy przyjąć wobec toksycznych zachowań.

Jeżeli nie będę mogła okazać czynem ani słowem miłosierdzia, to zawsze mogę modlitwą. Modlitwę rozciągam nawet tam, gdzie nie mogę dotrzeć fizycznie.

św. s. Faustyna

2TOKSYCZNE PRZEKONANIA

Tak naprawdę zamiast próbować za wszelką cenę nawrócić jakąś osobę czy też zmienić jej toksyczne zachowanie, jako chrześcijanie powinniśmy raczej zastanowić się nad naszymi toksycznymi przekonaniami. Na czym one polegają?

Wiara w to, że możemy, a nawet powinniśmy zmienić drugą osobę

Bóg szanuje naszą wolność. Podobnie też Jezus nigdy nikogo nie zmuszał do tego, by szedł za Nim. Spośród wielu przykładów, jakie moglibyśmy znaleźć, przytoczmy choćby ten, gdy pozwolił odejść bogatemu młodzieńcowi (Mt 19,22), a nawet Judaszowi w trakcie ostatniej wieczerzy. Choć wiedział przecież doskonale, co tamten zamierza zrobić.

Naśladujmy Chrystusa, który nazwał zło po imieniu i ostrzegł swoich uczniów. Nie próbował jednak nikogo kontrolować.

Wiara w to, że Jezus umarł… z uprzejmości

Niektórzy chrześcijanie mają mylne przekonanie co do męki Chrystusa. Sądzą mianowicie, że Chrystus był „uprzejmy” wobec Judasza, co ostatecznie doprowadziło do tego, że – nic o tym nie wiedząc – został przez niego zdradzony. Na tej podstawie wnioskują, że my również powinniśmy okazywać wszystkim „uprzejmość”, nawet jeśli oznacza to dla nas życie w toksycznej atmosferze.

Takie przekonanie jest błędne z dwóch powodów. Przede wszystkim, jeśli Jezus mógł doprowadzić do końca swoją misję w towarzystwie tego toksycznego ucznia, to dlatego, że sam był doskonały, bez grzechu, i nigdy nie pozwolił na to, by toksyczność Judasza nim zawładnęła. Ponadto, jak to pokazują Ewangelie, a nawet Stary Testament, Chrystus był całkowicie świadomy zbliżającej się śmierci, sposobu, w jaki miał umrzeć, a także tego, przez kogo zostanie zdradzony (zob. np. J 10,17-18).

Innymi słowy, Jezus wcale nie prosi nas o to, byśmy zostali przyjaciółmi osoby, która stopniowo nas niszczy. Zaprasza nas jedynie do tego, byśmy, podobnie jak On, wypełnili nasze powołanie i naszą własną misję. Jego misją było to, by dać nam poznać miłość Boga i oddać swoje życie za zbawienie świata, umierając na krzyżu. Nasza misja polega na czymś innym.

*Aliénor Strentz jest doktorem nauk etnologicznych i antropologicznych, a także nauczycielką i założycielką bloga Chrétiens heureux (Szczęśliwi chrześcijanie)

Tags:
chrześcijaństwopsychologiarelacje
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail