Krzyk do Boga
Facet, który dla wielu był postrachem. Który od małego dobrze się bił. Który uczestniczył w kibolskich ustawkach. Któremu imponował starszy kolega, który w czasie jednej ze stadionowych zadym zarobił cegłówką w głowę. Wszyscy myśleli, że już po nim. Ale nie, przeżył. Mojemu rozmówcy to imponowało. Że się nie bał. Od tej pory i on stwierdził, że przestanie się bać.
Tłukł się na meczach. Tłukł się na ulicach. Tłukł się w szkole. Miał nawet jednego „wybrańca”, którego, gdy tylko go spotykał, zaciągał do szkolnej toalety i uderzał głową o sedes. Każąc się mu przy tym śmiać. Jeśli tamten się nie śmiał, bił dalej.
Upokarzał dziewczyny. Też się go bały. Palił trawę. Brał narkotyki. Aż wreszcie zobaczył siebie. W prawdzie. Tego dnia, gdy wszedł do łazienki i ujrzał swoją twarz w lustrze i zobaczył kościotrupa. I usłyszał głos szepczący mu trucicielskim tonem: „Skacz. To koniec”.
Mieszkał na dziesiątym piętrze. W mieszkaniu z balkonem. Skok z tej wysokości musiałby się równać z jednym. Wziął głębszy oddech. I – dziwiąc się samemu sobie – zawołał na głos: „Boże, jeśli jesteś, pomóż!!!”.
Czytaj także:
Cud życia. Zobacz wzruszający teledysk rapera Poisona
Jakby był w niebie
I stało się. Bóg przyszedł i pomógł. Wpierw w nieogarnionym pokoju, który na kilka sekund opanował jego ciało i umysł. Jakby był w Niebie. Potem w całym procesie nawracania. W prośbie o przebaczenie wszystkim tym, których gnębił. W procesie przebaczania samemu sobie. W poszukiwaniu Prawdy. A następnie w jej głoszeniu. Również kolegom z podwórka, którzy zaczęli mieć go za wariata.
Ale nawet tam, jeden z nich zapytał wprost: „Ty… Przecież nie miałbyś powodu, aby mnie wrabiać. Jeśli to jest prawda, to ja też tak chcę”. Poszli więc do jego domu i zaczęli się modlić. Dziś i ten drugi odmienił swoje życie. Zaczął od wyrzucenia plantacji marihuany ze swojego domu. Potem było już tylko lepiej.
A nasz bohater? A nasz bohater szedł dalej. Zaczął głosić Dobrą Nowinę. W piosenkach. W rapie. W hip-hopie. W swoim środowisku.
Powoli kończy się nasza rozmowa. Mój rozmówca ociera pot z czoła. Chyba skończył. W jego oczach widzę szkło.Łzy. Ale i czystą radość. Jest sobą. Wreszcie.
Czytaj także:
Najpopularniejszy nad Wisłą kapłan, który rapuje Słowo Boże
Ufność
Dziś jego utwory mają na You Tubie ponad sto tysięcy wyświetleń. Śpiewa o starym życiu i o nowym. Wie, o czym mówi. Jak mało kto. I nie chce się już nigdy cofać.
– Wiesz… – zawiesza głos na koniec. – Ja już jestem Jego. On jest dla mnie najważniejszy. Żyję dla Niego. Nie wiem, gdzie mnie pośle. Wiem jedno: będzie dobrze.
Nazywa się Piotr. Ksywa „Poison”.
Czytaj także:
Nawrócony szaman – przekonał do wiary setki Indian. Będzie błogosławionym