Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dobry lekarz
Myślałam, że będę pracować w Tiranie pięć tygodni, a jednak spędziłam tam zaledwie jeden dzień. Zdążyłam jedynie zetrzeć z Colmem marchewkę. Colm jest Irlandczykiem, wolontariuszem pracującym w różnych domach Misjonarek Miłości: na Sri Lance, w Kambodży, Indiach, Bangladeszu i Albanii.
Czytaj także:
Polscy bliźniacy blisko 50 lat na misjach! Poznajcie ojców Józefa i Eliasza
Zapytał mnie, dlaczego przyjechałam. „Zawsze chciałam być lekarzem. Żeby być dobrym lekarzem, bardzo ważna jest wiedza, ale znacznie ważniejsza miłość.Przyjechałam uczyć się kochać” – odpowiedziałam, nie owijając w bawełnę.
Następnego dnia siostra Francis Pio, przełożona domu w Tiranie, zaproponowała mi, bym pojechała do Szkodry. Więc pojechałam. Miejsc w tamtejszym domu sióstr było wiele. Mieszkańców też.
Pierwszą poznałam Sarę, pochodzącą z romskiej rodziny. Swoimi wychudzonymi rączkami objęła mnie z ogromną siłą – kilka włosów ubyło z mojej głowy. Rodzice – kiedy dowiedzieli się, że jest niepełnosprawna – przestali ją karmić. „Nie zarobi przecież pieniędzy” – tłumaczyła mi s. Dasi, lekarka, w której ręce trafiła Sara w stanie śmiertelnego niedożywienia. Uratowała ją.
Znaleziona na śmietniku
Albański czas spędziłam też z Kamilą, dziewczynką z Zespołem Downa, której rodzice, mimo wyższego wykształcenia, nie chcieli jej wychować. Razem z Erką i Vjolą, mającymi również jeden chromosom więcej, uczyłyśmy się posługiwać łyżką, myć zęby, układać puzzle i wieszać pranie.
Sobi została znaleziona na śmietniku. Joana była molestowana w domach dziecka. A ojciec Mariety był pedofilem. Z sześćdziesięciorga dzieci mieszkających w tym domu każde ma inną historię. W każdym tkwił ogromny głód miłości.
„Fizjoterapeuta mógłby pomagać dzieciom znacznie częściej…” – myślałam. Siostrom jednak nie zależy, by tworzyć wykwalifikowany ośrodek dla dzieci, tylko dom.
Czytaj także:
Schody, na których siadało Miłosierdzie. To tam zaczynała Matka Teresa [FOTO]
„Nie jesteśmy pracownikami socjalnymi. Prowadzimy życie kontemplacyjne w świecie” – mawiała Matka Teresa. Sara nie ma sprawnych mięśni, by stać; aparatu mowy, by mówić; nie może żyć samodzielnie, ale może żyć w domu pełnym miłości.
Gdyby Pan Jezus przyszedł teraz na ziemię, nie zacząłby od głoszenia kazań. Zorganizowałby prysznic dla tych, którzy go potrzebują – twierdzi Colm. W Indiach Irlandczyk jadał okropne jedzenie, nie towarzyszyło mu rześkie irlandzkie powietrze, tylko upał – wydawałby się nie do wytrzymania. Owady dokuczały. „To są łatwe trudności” – podsumował.
Więcej otrzymuję
„Czuję, że więcej otrzymuję, niż mogę dać. Bardzo chciałabym tu wrócić” – powiedziałam podczas jednej z rozmów we wspólnocie Jana XXIII, którą poznałam w Szkodrze. „Tylko wróć. Bo wszyscy mówią, że wrócą, ale nikt nie wraca” – słowa Lili, odpowiedzialnej za tamtejszy dom, przez cały rok miałam z tyłu głowy i z przodu serca.
Brak pieniędzy na kupienie biletu był łatwą trudnością. Wróciłam więc autostopem: z Krakowa do Shkodry. Nigdy nie zapomnę łez i zmienionych twarzy dzieci, witających mnie za niezmienioną albańską bramą.
Natomiast z momentu pożegnania na zawsze pozostaną ze mną słowa siostry Victorii, kolejnej przełożonej domu w Tiranie. Powiedziała do mnie: „Bądź święta, Ola”. „Spróbuję” – odpowiedziałam z uśmiechem. Po chwili usłyszałam: „Nie próbuj, zrób to”. Siostra Victoria trzy miesiące później zmarła na raka żołądka.
Nie próbuj, zrób to. Matka Teresa nie próbowała zakładać domów w Kalkucie – założyła je, nie próbowała działać – działała, nie próbowała kochać – kochała, nie próbowała być świętą – była nią.
Czytaj także:
16 mądrych rad św. Matki Teresy z Kalkuty, które wniosą światło w naszą codzienność