Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Do zdarzenia doszło w ostatni poniedziałek, 15 sierpnia, niedaleko miasta Albany na południowo-zachodnim wybrzeżuAustralii. Conner Shirley i jego przyjaciel, 17-letni Luke Pascoe wybrali się tego dnia na wspólne łowienie ryb w oceanie. Co ważne dla dalszej części historii, nie używali wędek, lecz specjalnej kuszy.
To najprawdopodobniej krew złowionych ryb zwabiła w miejsce połowu ok. 5-metrowego żarłacza białego. Znany jako jeden z najbardziej agresywnych gatunków rekin zaatakował przebywającego w wodzie Luke’a.
“Zobaczyłem plusk, ogon i wymachiwanie rękami. Myślałem, że Luke nie żyje” – relacjonował później Conner. Chłopak rzucił się na pomoc przyjacielowi i pomógł mu wydostać się na brzeg. Następnie, przy użyciu pasa do nurkowania, stworzył opaskę uciskową, którą opatrzył obficie krwawiące nogi Luke’a.
Najtrudniejsze było jednak jeszcze przed nastolatkami. Aby dostać się do samochodu, musieli oni pokonać dystans ok. 2 kmścieżką prowadzącą w dużej mierze przez skały. Conner, niewiele myśląc, wziął więc rannego przyjaciela “na barana” i zaniósł go do auta. Następnie zaś zawiózł pogryzionego chłopaka do szpitala i wniósł go do budynku.
“Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj teraz. Zawdzięczam mu życie. Leżałem wczoraj w łóżku i myślałem o tym, jakie mam szczęście, że wciąż tu jestem” – podkreśla w rozmowie z mediami Luke Pascoe. Wdzięczność wobec Connera wyraził również ojciec rannego, Lloyd. Sam młody bohater przyznaje, że wiedział, jak się zachować dzięki otrzymanym w szkole lekcjom pierwszej pomocy.