Aleteia logoAleteia logoAleteia
czwartek 28/03/2024 |
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Duchowa Mama, która cudownie przytulała. Po śmierci s. Janiny fala przepięknych świadectw od jej „dzieci” i przyjaciół

s. Janina Mateusiak

Fot. @grazyna.mateusiak / Facebook

Dariusz Dudek - 10.08.22

„Jako jedna z pierwszych osób zauważyłaś mnie, uwierzyłaś we mnie, pokazałaś mi moje talenty, pchałaś do rozwoju i dzielenia się nimi. Gdy błądziłam, pomagałaś wrócić na właściwą drogę, tłumaczyłaś, radziłaś, cudownie przytulałaś... – duchowa Mama”.

Życie nie kończy się, ale się przemienia. Wierzę w ciała zmartwychwstanie, w Życie wieczne! Siostro Janino, Pan powołał Cię nagle, podczas drogi do Medjugorie. Pomimo ciężkiej choroby nowotworowej miałaś w sobie wielką siłę życia i działania.

Pielgrzymka do Ziemi Świętej, którą zorganizowałaś, była jakby przygotowaniem do przejścia do Prawdziwej Niebiańskiej Jeruzalem. Dziękuję Ci, że mogłam 4 razy prowadzić pielgrzymki sióstr zakonnych w Ziemi Świętej, które organizowałaś. To były piękne doświadczenia.

Pozostanie w moim sercu nasza ostatnia rozmowa, 2 tygodnie temu, podczas powrotnego lotu do Polski. Nie wiem dlaczego, ale… rozmawiałyśmy o śmierci, o odchodzeniu, o walce życia i wielu głębokich sprawach. Tak się rozstałyśmy na tej ziemi. Dokończymy tę rozmowę już tam, gdzie będzie tylko ŻYCIE w Panu i w Jego Miłości! Otaczamy Cię modlitwą i… nie zapominaj o nas, tam u Pana! Dziękuję!

Tak s. Judyta Pudełko wspomina śp. s. Janinę Mateusiak, która 6 sierpnia zginęła w wypadku polskiego autokaru z pielgrzymami jadącymi do Medjugorie. Na Facebookowym profilu s. Janiny można znaleźć wiele wpisów, które pokazują ją jako nie tylko siostrę zakonną, ale też matkę dla wielu młodych osób, zafascynowaną Jezusem i Jego Ewangelią, a także podróżami, a mimo ciężkiej choroby nowotworowej zarażającej innych entuzjazmem i radością.

Siostra Janina Mateusiak: nazaretanka

Nasza s. Janina Mateusiak zginęła w wypadku autokaru jadącego do Medjugorie w dniu 6.08.2022 r. Prosimy o modlitwę za jej duszę, a także o powrót do zdrowia s. Urszuli, s. Emmanueli oraz wszystkich poszkodowanych.

To wpis sióstr nazaretanek ze strony internetowej zgromadzenia. Uderzają mnie tak proste, ale jakże wymowne słowa „nasza siostra”. Kim była s. Janina?

Pochodziła z Łukowa, z diecezji siedleckiej. Do Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu wstąpiła w 1981 r. W czasie swojej posługi pracowała jako katechetka. Lubiła angażować się w ewangelizację młodzieży. Jej pasją było także pielgrzymowanie. Od niedawna była już na emeryturze i posługiwała w kaplicy wieczystej adoracji w Jedlni-Kolonii, gdzie mogła spędzać czas ze swoim Przyjacielem.

Przyjaciółka, siostra i matka

Dla wielu osób s. Janina stała się kimś bliskim jak matka lub rodzona siostra. Tak wspomina ją Jakub:

Urodziła się w tym samym roku, co moja Mama, a była dla mnie Siostrą, Matką, inspiracją i odwagą. Poszerzała horyzonty nie tylko geograficzne, ale i duchowe, kościelne. We wszystkim oddana, konkretna, szczera i pełna zaufania Panu Bogu. I co zawsze mnie fascynowało w każdym wyjeździe i spotkaniu, w każdej rozmowie był Ktoś ważniejszy… Bóg.

S. Janina miała talent w przyciąganiu młodych osób.

Kiedy pierwszy raz spotkałam Siostrę 11 lat temu, wiedziałam, że będzie to ciekawa osoba. Już po pierwszych dniach znajomości Siostra zaproponowała mi rekolekcje. Duszpasterstwa Młodzieży Nazaretańskiej, jako nastolatka, byłam naprawdę ciekawa. Co to w ogóle jest za duszpasterstwo? Niewiele myśląc zgodziłam się, nawet bez wiedzy rodziców. I tak pierwszy DMN rozpoczął moją podróż z Siostrą Janiną. (…) Wspólne rozmowy prywatnie, przy których nie brakowało uśmiechu siostry – w ten sposób pisze o niej Karolina.

Dla Kamila była kimś, kto był przy nim, gdy dorastał:

Nauczyła mnie szacunku, znała mnie od chłopca i widziała, jak staję się mężczyzną. Silną ręką zawsze była przy mnie i w Łukowie, i w Kaliszu. Zawsze z uśmiechem na twarzy ją wspominam, prawdziwy przykład kobiety do tańca i do różańca.

Największa pasja – ewangelizacja

S. Janina, choć potrafiła przyciągnąć młodych ludzi, nie robiła tego dla siebie, ale dla Jezusa i Ewangelii. Andrzej Andrejuk wspomina, że dzięki niej, dzięki przypadkowemu zaproszeniu poznał Kościół:

Moje pierwsze spotkanie z s. Janiną to rok 2000. Podeszła do mnie w szkole i spytała, czy nie chciałbym przeczytać czytania podczas mszy na szkolnych rekolekcjach. Zgodziłem się, mimo że ona nawet wówczas nie uczyła mnie religii. I od tamtego momentu zaczęła się moja przygoda z Kościołem… Duszpasterstwo przy parafii św. Ludwika, KSM, ludzie związani z paulinami. Widywałem ją potem niejednokrotnie na szkolnych korytarzach czy przy kościele. Mimo że nigdy nie nawiązaliśmy bliższej znajomości, to zapamiętam ją jako niezwykle pogodną kobietę – zakonnicę z nieznikającym z twarzy uśmiechem.

Dla Barbary Kryczki s. Janina stała się duchową matką, która pomagała jej wzrastać nie tylko w wierze, ale także jako człowiek:

Zaczęłaś mnie kształtować w oazie młodzieżowej… Jako jedna z pierwszych osób zauważyłaś mnie, uwierzyłaś we mnie, pokazałaś mi moje talenty, pchałaś do rozwoju i dzielenia się nimi. Gdy błądziłam, pomagałaś wrócić na właściwą drogę, tłumaczyłaś, radziłaś, cudownie przytulałaś… Choć ostatnio trochę daleko, ale zawsze ja Tobie, a Ty mi bliska – duchowa Mama.

Dziękuję za wszystkie wspólne chwile w oazie, za wyjazdy, za dni skupienia, rekolekcje, DMN, spotkania z Domowym Kościołem, wyjazdy do więzienia i do domu pomocy, za czuwania, imprezy oazowo-KSMowo-DK, za pyszności przygotowane dla nas, Twych dzieci, za to, że Wasz dom we Włodawie zawsze był dla mnie, dla nas otwarty. Uczyłaś nas, jak być dobrym człowiekiem, jak służyć, jak dawać innym radość.

Radosna mimo cierpienia

Radość, optymizm, miłość do Jezusa i ludzi były sposobami, którymi s. Janina radziła sobie z ciężkim krzyżem – nowotworem jelita grubego. W związku z chorobą miała założoną stomię. Dominika Puacz daje krótkie świadectwo jej woli walki:

Byłaś niezłomna w walce z chorobą – nie pozwoliłaś, by nowotwór Cię pokonał.

Optymizm i radość były jej orężem w walce z chorobą, co podkreśla Paweł Borowski:

Na zawsze pozostaniesz w moim sercu i pamięci. Uśmiech, optymizm, nadzieja, głęboka wiara i miłość do Boga i bliźniego były Twoją wizytówką. Teraz została już tylko miłość, ale ona jest z nich największa. Dziękuję za to, że mogłem Cię poznać. Do zobaczenia w niebie!

Nawet ta ciężka choroba, nie przeszkodziła jej w realizacji wielkiej pasji, jaką było pielgrzymowanie i podróże.

Ostatnia pielgrzymka

Dwa tygodnie temu s. Janina wróciła ze zorganizowanej przez siebie pielgrzymki do Ziemi Świętej. Taki wyjazd organizowała kilkukrotnie. W pewien sposób wizyta w ziemskim Jeruzalem stała się przygotowaniem do Niebieskiego. Natalia Schwartz wspomina s. Janinę i jest przekonana, że przed nimi kolejne wyprawy:

Obiecałam Ci, że następnym razem to już na pewno wsiądę z Tobą do samolotu i słowa dotrzymam. Zaczekaj, proszę, na mnie z kolejną pielgrzymką w niebie, możesz już zacząć układać trasę, bo planów miałaś wiele.

Do celu ostatniej pielgrzymki na ziemi już nie dotarła. Ale jej intencje na pewno tam dotrą. Dominika Puacz zapewnia:

Za 10 dni będę w Medjugorie. Dowiozę tam, Siostro, Twoje intencje… Niech Pan tuli Cię do serca… Dotarłaś do celu wszystkich swoich pielgrzymek.

Tags:
ewangelizacjamedjugoriepielgrzymkaświadectwozakonnica
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail