Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 29/03/2024 |
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

„Mój dziadek walczył z Ukraińcami. Ja mogę im pomagać. To moje prywatne pojednanie”

Flagi Ukrainy i Polski

Piotr Molecki/East News

Elżbieta Wiater - 03.03.22

Miłosierdzie zawsze zwycięża. Takie historie mnie w tym tylko utwierdzają.

Częścią historii rodzinnej Agaty jest – podobnie jak większości rodzin ekspatriantów*z Kresów Południowo-Wschodnich – opowieść o rzezi na Wołyniu i Podolu. Jej dziadek mieszkał niedaleko Tarnopola. Był Polakiem, na dodatek ukrywał rodzinę żydowską, co dla ówczesnych ukraińskich nacjonalistów stanowiło podwójny powód do tego, by go zabić.

Przeżył, podobnie jak ukrywani przez niego ludzie, ale jego rodzeństwo zostało wymordowane. Trauma pozostała, przechodząc z pokolenia na pokolenie w rodzinnych opowieściach. I chociaż moja znajoma jest już trzecim pokoleniem po wojnie, ilekroć pojawiał się temat tamtych wydarzeń, reagowała bardzo ostro i z niechęcią wobec Ukraińców. Nawet to, że rozumie ich język, nie pomagało jej w zmianie podejścia.

Ja i Ukraińcy – moje prywatne pojednanie

Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę i do Polski zaczęli napływać uchodźcy, zdecydowała się jednak na udzielenie pomocy. Kiedy zapytałam ją, dlaczego, odpowiedziała:

Kiedy cierpią niewinni, trzeba działać. Po prostu.

Postanowiła przyjąć do domu uciekających. Trafiła do niej dwójka studentów. Okazało się, że pochodzą z Podola, jak dziadek znajomej, tyle że z rodziny od pokoleń ukraińskiej. Przyjęcie ich z życzliwością wydawało się olbrzymim wyzwaniem.

Wieczorem tego samego dnia, kiedy do niej dotarli, dostałam od niej wiadomość:

Tak sobie myślę, że dziwnie się ta historia toczy. Dziadek tuż obok walczył z Ukraińcami, dzisiaj mogę im pomagać. (…) Na razie dopadło mnie wzruszenie moim małym prywatnym pojednaniem, chociaż moje «rezuniątka» o tym nie wiedzą.

Pojednanie – Himalaje człowieczeństwa

Bardzo okrojoną wersję tej historii wrzuciłam na mój twitterowy profil, chcąc się podzielić odrobiną dobra w ten ciężki czas, i zamknęłam wpis słowami, że miłosierdzie zawsze zwycięża.

I wtedy zaczęło się bombardowanie powiadomieniami – wpis w ciągu trzech dni zebrał ponad 7 tys. polubień i prawie 900 osób uznało, że warto go posłać dalej. Jednak tym, co najciekawsze, jest oczywiście dyskusja, która wywiązała się pod nim.

Rozrzut opinii jest olbrzymi: od negowania prawdziwości tej historii (BlackSwan: „Mieszkanie było obsypane złotym pyłem, a dookoła latały różowe smoki i grały na harfach walce Straussa”) po zachwyt postawą znajomej (Henryk Rwalski: „To są Himalaje człowieczeństwa”). Zostałam też oskarżona o nadmierną egzaltację i tym podobne. Często wracał też temat odradzania się na Ukrainie nacjonalizmu i związanego z tym poczucia zagrożenia.

Wszystko, co negatywne, nie miało jednak znaczenia, bo doskonała większość komentarzy była jednoznacznym opowiedzeniem się za koniecznością udzielania pomocy. Odezwali się także ludzie, których rodzinne historie też są naznaczone tą traumą, ale, podobnie jak Agacie, nie przeszkodziło to im w wyciągnięciu ręki do potrzebujących.

Dominowały głosy mówiące o tym, że prawdy historycznej nie da się wyrzucić z pamięci, a nawet nie należy, ale trzeba przebaczyć: „Marzą mi się wspólne z Ukrainą uroczystości żałobne, gdzie wspólnie uczcimy pomordowanych na Wołyniu. Ale nie możemy pozwolić, by zacietrzewienie w starych ranach zaprzepaściło przyszłość naszych dzieci i wnuków” (ALP).

Najmocniej jednak w serce i pamięć zapadł mi wpis: „Nawet nie wiesz, jak mi pomogłaś…” (Paweł Bronisław). Dla niego jednego warto było pisać tamtego tweeta i czytać niepochlebne komentarze.

Moje mieszkanie – hub dla uchodźców

„Rezuniątka” w dwa dni znalazły prace i wynajęły pokoje, w międzyczasie protestując przeciw wojnie. Zwolniły miejsce, więc znajoma zaprosiła kolejnych potrzebujących. Jak to ujęła niedawno: „Nie sądziłam, że moje mieszkanie stanie się hubem dla ukraińskich uchodźców”.

Kiedy widzę energię, z jaką zaangażowała się w tę pomoc, i radość, z jaką działa, myślę z wdzięcznością o ewangelicznym przykazaniu przebaczenia bliźniemu. Jej sytuacja jest też dla mnie przykładem tego, że pokój między narodami buduje się dzięki temu, że tworzą się więzi pomiędzy konkretnymi ludźmi, rodzinami. To właśnie daje nadzieję na stanięcie w prawdzie o naszej wspólnej historii i zasypanie podziałów, które próbuje się między nami tworzyć.

Miłosierdzie zawsze zwycięża. Takie historie mnie w tym tylko utwierdzają.

*W historiografii zaczyna się używać tego określenia, bo trudno mówić o repatriacji ludzi, którzy żyli od wieków na Kresach.

Tags:
przebaczenieUkrainawojnaWołyń
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail