Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 19/03/2024 |
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Ikony Pauliny Krajewskiej. „Niesienie innym Jezusa to najpiękniejsza przygoda” [wywiad]

IKONY PAULINY KRAJEWSKIEJ

Jacek Wrzesinski | Jacek Wrzesinski

Magdalena Prokop-Duchnowska - 31.01.22

O usłużnym osiołku, mozolnym trudzie tworzenia, modlitwie przelanej na deskę oraz drodze wiodącej od bilbordów do ikon rozmawiam z Pauliną Krajewską, znaną autorką ikon, malarką i ilustratorką. Jej prace zdobią okładki książek o duchowości oraz prezentowane są na licznych wystawach w kraju i za granicą.

Magdalena Prokop-Duchnowska:Pisania ikon nauczyłaś się samodzielnie. Z jednej strony czerpiesz z tradycji, z drugiej – tworzysz po swojemu, łamiąc utarte schematy. Jak powstają twoje obrazy?

Paulina Krajewska*: Zaczynam tradycyjnie – deskę z lipowego drewna oklejam płótnem, potem gruntuję siedmioma warstwami lewkasu. W ciągu doby można nałożyć najwyżej dwie warstwy gruntu, dlatego już samo przygotowanie deski trwa kilka dni. W przypadku klasycznej ikony następnym krokiem jest przeniesienie tradycyjnego wzoru rysunku postaci oraz nałożenie złotego tła. U mnie zamiast gotowego kanonicznego rysunku i złota jest pusta deska. A obraz, który na niej powstanie, to zawsze owoc medytacji nad fragmentem Pisma Świętego. Otwarta Biblia leży na wyciągnięcie ręki – tuż obok deski i farb. Te z kolei ucieram według tradycyjnej receptury – z pigmentów, jaja kurzego i octu.

Zdarza się, że od momentu pomysłu napisania konkretnej sceny do chwili przeniesienia jej na deskę upływa bardzo dużo czasu. Sceny z Betanii, z Marią, Martą i Łazarzem, nie zaczęłam jeszcze malować, mimo że noszę ją w sercu i głowie już trzeci rok. Wciąż zastanawiam się, jak opowiedzieć o cieple i gościnności gospodarzy, jak o zaufaniu i wierności Pana Jezusa, a jak pokazać ich piękną, czystą i żarliwą przyjaźń. Dopiero po rozważeniu każdego szczegółu sceny mogę wziąć ją na warsztat, po czym na czystej desce – powoli, krok po kroku – przekuć te rozważania w obraz, a więc w konkretną paletę barw, kompozycję, gesty i emocje postaci.

Najdłużej, bo aż siedem lat, malowałam scenę rozmnożenia chleba. Często poprawiam do skutku. Zdarza się, że ikona jest skończona, ale czegoś mi w niej brakuje, więc zmazuję wszystko szmatką i zaczynam od zera. Nie chodzi o to, że musi być perfekcyjnie. Po prostu w moim wewnętrznym przekonaniu to nie jest jeszcze to, co Pan Bóg chciał o sobie – za pośrednictwem tej konkretnej ikony – opowiedzieć.

Paulina Krajewska i jej droga od reklam do ikon

Masz za sobą doświadczenie pracy w agencji reklamowej. Jak to się stało, że zaczęłaś od tworzenia bilbordów i spotów telewizyjnych, a skończyłaś na pisaniu ikon?

Praca w reklamie bardzo mnie zawodowo rozwinęła, ale nie ukrywam, że dała mi też mocno w kość. Życie w pośpiechu, działanie pod presją czasu, ciągłe realizowanie zadań „na wczoraj” i związany z tym nieustanny stres odbiły się na moim zdrowiu. Organizm zaczął się buntować, a ja nie miałam odwagi odejść. Wtedy ktoś podjął decyzję za mnie – zostałam zwolniona. I to było najlepsze, co mogło mi się wtedy przytrafić. Gdyby nie tamto wydarzenie, nie byłoby mnie tu, gdzie jestem.     

Od razu „przerzuciłaś” się na ikony?

Pierwszą w pełni samodzielną ikonę – ukrzyżowanego Pana Jezusa – napisałam dla siebie. Różniła się bardzo od krucyfiksów, które wiszą w świątyniach. Nie było złotego tła, boskiej światłości ani pięknego, gładkiego ciała. Był za to cierpiący, poszarpany i przybity do krzyża człowiek – taki jak my.

Pewien duchowny dostrzegł we mnie wyjątkową wrażliwość na tajemnice zapisane w Piśmie Świętym i zasugerował, że powinnam malować ikony. Nie tak jak dotychczas – okazyjnie i dla bliskich, tylko na poważnie. Długo się przed tym broniłam. Prawdę mówiąc, w głowie mi się nie mieściło, że mogłabym to robić. Wprawdzie codziennie rozważam Słowo Boże, chodzę na adorację i Eucharystię, ale żeby opowiadać o miłości samego Boga? Wydawało mi się, że to zadanie godne klasztornego mnicha, a nie mnie – człowieka jednak mocno zakorzenionego w świecie.

Zobacz galerię prac Pauliny Krajewskiej:

Paulina Krajewska: Żeby pobyć z Panem Bogiem, trzeba się zatrzymać

O. Hieronim Kreis, który napisał tomik poezji inspirując się twoją twórczością, powiedział, że „wybierasz środki ubogie i nie straszysz wielkim formatem prac”. Ta miniaturowość, subtelność i prostota twoich ikon zachęca do tego, żeby zatrzymać się i przyjrzeć postaciom z bliska. Dlaczego to dla ciebie takie ważne?

Żyjemy szybko, robimy wiele rzeczy na raz i jesteśmy bombardowani ogromną ilością bodźców. A prawda jest taka, że dopiero zatrzymanie pozwala nam włączyć uważność. Żeby pobyć z Panem Bogiem, też trzeba się zatrzymać. I ja – za pomocą miniaturowej i ascetycznej formy obrazów – próbuję do tego skłonić. Świadomie nie chcę straszyć wszechmocą i majestatem naszego Stwórcy. Moim zamiarem jest raczej zachwycenie widza Jego pokorną miłością i czułością, tak by ten poczuł się zaproszony do bliskości.

Monumentalne obrazy mogą budować dystans, przytłaczać, sprawić, że Bóg będzie się jawił jako sędzia albo rywal. A przecież ten sam Bóg najpierw wcielił się w niemowlę, a potem żył – prosto, biednie i zwyczajnie. Zniwelował wszystkie możliwe bariery, żeby zbliżyć się do człowieka. Nie chodziło mu nigdy o władzę, a raczej o przyjaźń, troskę i zaufanie.

Złoto – symbol bogactwa i majestatu. Znajdziemy je w obfitości na ołtarzach i w sztuce sakralnej, ale nie w twoich ikonach…

Złoto, mimo że piękne – jest metalem, a metal jest z natury zimny. W moim odbiorze, ten materiał nie pasuje do czułej miłości Boga, o której chcę za pośrednictwem ikon opowiadać. Może dlatego bliskie mojemu sercu są proste i skromne świątynie. Ale staram się pamiętać, że Boga spotykamy nie tylko w kościele. Uczę się dostrzegać Go w każdym człowieku. Przecież każdy z nas, bez wyjątku, nosi w sobie Jego obraz.

Życiorysy świętych są często napisane w taki sposób, że budują niedostępny, odrealniony wizerunek świętości. Tymczasem świętość realizuje się w szarej codzienności – gdy pracujemy, pokonujemy lenistwo, słuchamy człowieka w potrzebie, staramy się nie tracić nadziei w trudnościach… Świętość jest wszędzie tam, gdzie robimy coś z miłością – nieważne czy będzie to podnoszenie kogoś na duchu czy sprzątanie.  

Paulina Krajewska: Do życia pełnią potrzebna jest obecność drugiego człowieka

Którą ze swoich ikon lubisz najbardziej?

Wskrzeszenie Łazarza. Uderzające w tej scenie jest to, że Pan Bóg go obudził do życia, ale to ludzie pomogli mu wyjść z grobu, a potem zdjąć chusty i prześcieradła, którymi omotane było jego ciało. W trakcie pracy nad ikoną dotarło do mnie, że do życia pełnią potrzebna jest obecność drugiego człowieka. To w relacjach z innymi mamy sposobność do dawania nadziei, wyrażania troski i dzielenia się dobrem. To przez więzi z ludźmi możemy wcielać w życie polecenie Jezusa: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!”.  

Kim jest Maryja, Matka Życia?

Zatytułowałam tak ikonę napisaną na zamówienie dla Centrum Ratowania Embrionów. Inicjatywa ma zachęcić do prenatalnej adopcji zarodków, które w wyniku procedury in vitro poddano kriokonserwacji – zamrożeniu w ciekłym azocie. Ikona przedstawia Maryję, która z troską i delikatnością chroni malutkiego Jezusa przed ostrym i przeszywającym chłodem lodu. Otacza Go ciepłem i modlitwą, dzięki którym może dalej żyć i rozwijać się.

Powiedziałaś kiedyś, że dla Pana Jezusa możesz być nawet osłem – byleby mógł dotrzeć za twoim pośrednictwem tam, gdzie chce…

Czasem żałuję, że to powiedziałam, bo są sytuacje, w których ten osioł naprawdę ze mnie wychodzi (śmiech). A tak całkiem serio – popełniam gafy, borykam się ze słabościami, nie jestem idealna. Osioł jest zwierzęciem niepozornym, trochę niepoważnym, a jednak to on towarzyszy Jezusowi podczas narodzin, a potem przy królewskim wjeźdźcie do Jerozolimy.

Jeśli mam być szczera, niesienie innym Jezusa to owszem – mozolna, ale i najpiękniejsza przygoda, jaka kiedykolwiek mogła mi się przytrafić. Rozpoczyna się każdego dnia od porannej Eucharystii. Dzięki temu mam poczucie, że Pan Jezus prowadzi mnie przez wszystko, co się w tych kolejnych godzinach wydarzy. Co oczywiście nie oznacza, że podobają mi się wszystkie Jego pomysły (śmiech).

*Paulina Krajewska – absolwentka ASP w Krakowie.Malarka, ilustratorka, żarliwy odkrywca piękna i dobra w codzienności.Jej ikony zdobią okładki książek o duchowości. Są też niejednokrotnie inspiracją dla wygłaszanych rekolekcji. Prezentowane na licznych wystawach, znajdują się w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.

W 2020 roku  nakładem Wydawnictwa Benedyktynów Tyniec ukazał się tomik poezji „Światłość Prawdziwa” dwóch autorów: Pauliny Krajewskiej i Hieronima St. Kreisa OSB, gdzie Słowo i ikony autorki wybrzmiały w pięknej poetyckiej formie echo-e. Więcej o autorce na www.paulinakrajewska.pl

Autorzy fotografii w galerii: Jacek Wrzesińki, Muzuem Archidiecezji Warszawskiej i Łukasz Kolewiński.

Tags:
Ikonawywiad
Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail