W Wielkiej Brytanii, co do zasady, prawo zezwala na aborcję do 24. tygodnia ciąży. Jeżeli jednak istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko jest obarczone poważną niepełnosprawnością, można dokonać aborcji aż do momentu urodzenia.
Heidi Crowter. Żyć jak najbardziej normalnie
Trzy lata temu Heidi dowiedziała się, że ponad 90% rodziców, których nienarodzone dziecko ma zespół Downa, decyduje się na aborcję. Nie mogła tego zrozumieć. Tłumaczy, że jest człowiekiem, a nie listą problemów medycznych. „Musimy widzieć ludzi, a nie tylko dodatkowe chromosomy” – mówi.
O tym, że ma zespół Downa, rodzice Heidi dowiedzieli się już po jej urodzeniu. „Oboje byliśmy zszokowani. Potrzebowaliśmy dużo czasu, żeby się z tym pogodzić” – wspominają. Od razu też musieli zmagać się z innymi chorobami swojej córki. U Heidi zdiagnozowano białaczkę i niewydolność nerek, przeszła też operację na otwartym sercu. Nie wiedzieli, jak będzie wyglądało ich życie, ale postanowili, że zrobią co tylko się da, żeby wychowywać córkę normalnie, tak jak jej starszych braci.
Mimo niepomyślnych rokowań dziewczynka szybko wracała do zdrowia i zadziwiała wszystkich swoją siłą. Poszła do szkoły, w której dzieci ją zaakceptowały, a nauczyciele uważali, że mogą się wiele od siebie nawzajem nauczyć. „Uwielbiałam szkołę. Miałam tam wielu przyjaciół, z którymi nadal jestem w kontakcie” – wspomina Heidi.
Heidi Crowter i miłość od pierwszego wejrzenia
Zależało jej, żeby być jak najbardziej samodzielną. W wieku 20 lat przeprowadziła się do własnego mieszkania. Skończyła kursy zawodowe, zdała egzaminy fryzjerskie i kosmetyczne i dostała swoją pierwszą pracę w salonie piękności. Niestety, właścicielka musiała go zamknąć z powodu pandemii, ale Heidi deklaruje, że jest gotowa na kolejne wyzwania. Chciałaby pracować z dziećmi i deklaruje, że ma spore doświadczenie w opiece nad swoim siostrzeńcem.
Przez długi czas marzyła też – tak jak większość dziewczyn w jej wieku – o poznaniu kogoś wyjątkowego i zakochaniu się. Na Facebooku poznała Jamesa, który także ma zespół Downa. Dla obojga ważna okazała się chrześcijańska wiara i szybko odkryli, że bardzo lubią wspólne śpiewanie. Heidi mówi, że „to była miłość od pierwszego wejrzenia”, a James wspomina, że po pierwszej randce układał sobie, co chciałby powiedzieć na ich ślubie. Pandemia nieco opóźniła weselne plany, ale 4 lipca mogli w końcu powiedzieć sobie sakramentalne „tak”. „To był najpiękniejszy dzień w moim życiu” – cieszy się Heidi i opowiada, że niebawem planują wspólny wyjazd nad włoskie jezioro Garda.